sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 3

Usłyszałam wkurwiający dźwięk zza okna. Ktoś kosił trawę ! Westchnęłam głośno, nakładając poduszkę na głowę i próbując spać dalej. Gdy dźwięk ucichł uśmiechnęłam się leniwie i wzięłam głęboki wdech. Już miałam zasnąć gdy nagle poczułam, że to nie zapach mojego domu... To pachnie jak... Louis ! Och, god. Zerwałam się i siadłam gwałtownie, rozglądając się. Odetchnęłam powoli przypominając sobie wczorajsze zdarzenia. Okej, nic mi nie zrobił, jestem cała i zdrowa. Dotknęłam opuchniętego policzka, które okazało się wcale nie takie opuchnięte. Skrzywiłam sie i opadłam na poduszki, lecz nie na długo gdyż do pokoju ktoś zapukał a następnie wszedł.
-Dzień Doobry. - usłyszałam jego głos i zrelaksowałam się.
-Dzień Dobry. - lekko ospale odpowiedziałam i leniwie odwróciłam głowę w jego stronę, unosząc się na łokciach. Miał . Nawet jak na tak zwykłe ciuchy wyglądał niezwylke. Uśmiechnął się leniwie.
-Wstałaś. Przygotowałem śniadanie.
-Um... Jasne, dzięki. Tylko będę się już zbierać do domu. Która godzina ? - usiadłam, otulając się kołdrą. Brunet automatycznie zmarszczył brwi.
-Zrobiłem śniadanie dla Ciebie i masz je zjeść. - zmarszczył jedną brew, na co ja zachichotałam. - Jest już 10.30. - szerzej otworzyłam oczy. Fuck ! Przecież na 12 jestem umówiona na lunch z Lucy, och god. Szybko wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się panicznie rozglądać. Brunet wyglądał na rozbawionego.
-I co się śmiejesz ?! - warknęłam. - Jestem na 12 umówionaaa. - wymamrotałam. Brunet cały czas wyglądał na rozbawionego, westchnęłam głośno krzyżując ręce na klatce i unoszac jedną brew.
-O-okej. Chcesz jakieś ciuchy ? - zaśmiał się.
-Nie dizięki. - Westchnęłam i przygryzłam lekko wargę.
-Sądzę, że Ci się jednak przydadzą. - Wskazał na moją potarganą sukienkę i westchnęłam bezradnie. Brunet dał mi swoje rurki oraz koszulkę. Ruszyłam do łazienki i zaczełam się przebierać w dane ciuchy. Gdy spojrzałam w lustro wyglądałam strasznie... Podwinęłam końce spodni gdyż były wyraźnie za długie, a tak bynajmniej nie wyglądały najgorzej. Koszulka leżała całkiem spoczko gdyby nie fakt, że ciut zwisała ale to już jeden ciul. Podjęłam próbę rozczesania i spięcia swoich włosów. Nie wyglądały najgorzej ale mogłoby być lepiej. Ech.. Dobrze, że w torebce wzięłam swoje kosmetyki więc zapudrowałam policzek i jednym pociągnięciem wydłużyłam swoje rzęsy. Spojrzałam na efekt końcowy i nie było wcale tak źle ale jednak mogło być zawsze lepiej. Schowałam wszystko do torebki i wyszłam, kierując się na dół. Skierowałam się do przedpokoju ale Loueh zdążył chwycić mój łokcieć. Uniósł brew.
-A panienka gdzie ? Śniadanie czeka. - Puścił mi oczko. Zrezygnowana odłożyłam torebkę.
-Zamierzałam wrócić do domu. - Spojrzałam na swoje szpilki i lekko się skrzywiłam, Loueh znów się zaśmiał. Co go do cholery wszystko tak bawi ?!
-Odwiozę Cię ale najpierw zjedz. - Pociągnął mnie do kuchni, próbowałam się wywrać.
-Louis to miłe z twojej strony ale też mam dom, mam swoje ciuchy i tak dalej. - Uniosłam brew, pewna siebie, że uda mi się go przekonać ale bez zmian.
-Wiem o tym doskonale ale chcę być miły. - Uśmiechnął się swoim cudownym i szerokim uśmiechem. Nie mogłam się oprzeć więc usiadłam i zaczęłam pałaszować naleśniki. Były przepyszne ! Jak on to zrobił ?! Wyglądałam na wyraźnie myślącą bo Louis wyrwał mnie z zamyśleń.
-Amber, nie myśl tyle bo Cię zjedzą motyle. - zaśmiał się. - Naleśniki i tosty to chyba jedyne potrawy, które umiem NIE spalić. - Zaśmiałam się razem z nim a on smyrnął palcem o mój nos, zbierając z niego bitą śmietanę. Ale ze mnie fajtłapa ! Przygryzłam wargę i odstawiłam talerz.
-Dziękuję, smakowało. Było pyszne. - uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do przedpokoju, gdzie ubrałam swoje szpilki. Gdy się wyprostowałam zauważyłam, że Louis również zdążył ubrać buty i miał kluczyki w ręce.
-Louis, poradzę sobie. Proszę Cię. Zrobiłeś już dla mnie wystarczająco dużo. - Uśmiechnęłam się delikatnie na co on westchnął i wyglądał jakby się z czymś zmagał.
-Mieszkam nie daleko, nie martw się. - ponowiłam swój uśmiech, licząc, że pozwoli mi wyjść samej choć w głębi duszy nie chciałam się z nim tak szybko rozstawać. Po dłuższej chwili w końcu usłyszałam jego aksamitny głos.
-Jasne w porząku. Tylko proszę zadzwoń do mnie jak będziesz na miejscu. - Spojrzałam w swój telefon oraz kontakty. Znalazłam. No tak zdążył się wpisać "Tommo =)" . Nawet nie wiedziałam, że się uśmiecham gdyby Loueh mi tego nie wypomniał.
-Do zobaczenia ? - spojrzał na mnie, uśmiechając się jak nastolatek.
-Do zobaczenia. - Przytaknęłam i uśmiechając się lekko wyszłam, biorąc głęboki wdech. Wewnątrz liczyłam na następne spotkanie ale nie wiedziałam kiedy ono nadejdzie. Bolała mnie trochę głowa. Poprawiłam torebkę, włosy oraz koszulkę i ruszyłam w stronę swojego domu. Dziś był piękny dzień taki słoneczny i pełny życia. To nie codzienny widok w Londynie. Szłam spokojnie ulicą. Gdy doszłam do domu przeszukałam torebkę w poszukiwaniu kluczy ale zanim jeszcze je znalazłam zdążyłam sprawdzić godzinę. Kurwa jest już 12.10 ! Na pewno nie uda mi się przebrać, przeklnęłam pod nosem. Przecież jak Lucy zobaczy mnie w tych ciuchach będzie coś podejrzewać. Weszłam szybko do domu, odłożyłam torebkę i chciałam się przebrać lecz do drzwi rozległo się pukanie. Niech to szlag ! Mamrocząc coś pod nosem otworzyłam drzwi.
-Cześć Lucy ! - próbowałam wyglądać na spokojną i uśmiechniętą. Nie chciałam by wiedziała o tym co stało się wczoraj.
-Cześć, Am ! - Dziewczyna szczęśliwa i jak zawsze pełna życia uścisnęła mnie mocno. - Idziemy dziś do spa ? - Uśmiechała się szeroko.
-Tak, jasne. - Wymamrotałam, uśmiechając się lekko - Tylko się przebiorę.  - ruszyłam pospiesznie do swojego pokoju, gdzie szybko się przebrałam w sukienkę ze względu na pogodę. Od wczoraj czułam wielki mętlik w głowie. Gdy się ubierałam próbowałam analizować co się stało wczoraj: bankiet, alkohol, napalony blondyn, cudowny brunet, który mnie uratował, spanie u niego w jego ciuchach, śniadanie. Wszystkie obrazy ostatniego wieczoru przewijały się przez moją głowę i nagle poczułam oszałamiający zapach. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym i gdy zdałam sobie sprawę, że właśnie wącham koszulkę chłopaka... Nie byle jakiego. LOUIS'A ! Och, god. Pokręciłam szybko głową i przebrałam się w odpowiednie ciuchy, schodzac do Lucy, która poprawiała się w lutrze.
-No to jak ? Gotowa? - Uśmiechnęła się do mnie szeroko na co skinęłam głową i wyszłyśmy. Zamknęłam dom i powlokłam się do samochodu. Całą drogę Lucy nawijała z prędkością karabiny maszynowego o wczorajszej nocy jej i jej cudownego chłopaka - Garetta. Niestety nie bardzo jej słuchałam, ponieważ byłam bardzo zajęta rozmyślaniem o tajemniczym brunecie, który mi pomógł. Nadal zastanawiałam się nad tym dlaczego to zrobił ? No bo przecież nie mogłam mu się podobać. "Podobasz mu się" szeptała moja podświadomość ale szybko przegoniłam nieproszone myśli o jego ustach na moich. W końcu nawet nie znam tego chłopaka, jak mogę o nim fantazjować ?
-I potem.. Amber ? - Szturchnęła mnie przyjaciółka a ja gwałtownie wyrwałam się z zamyśleń.
-Hm ? - Mruknęłam, gdyż nie bardzo miałam ochotę na plotkowanie. Wszystko nadal we mnie buzowała, cała ta adrenalina. I to wieczorne "Dobranoc Księżniczko", och mamo.
-Słuchasz mnie ?! - Przyjaciółka zmarszczyła brwi, wyraźnie urażona.
-Oczywiście, mów dalej. - Uśmiechnęłam się nasłodziej jak tylko potrafiłam. Na szczęście Lucy dała spokój i znów zaczęła nawijać o Garrecie. Lubiłam tego mężczyznę był zawsze pełny życia, uśmiechnięty i pomocny. Nagle przed oczami stanął mi obraz Louis'a. Kurwa ! Wszystko mi o nim przypomina. Zaparkowałam pod spa, wiedząc, że to na pewno poprawi mi humor. Obie z Lucy ruszyłyśmy do Spa, plotkując. Starałam się być jak najbardziej spokojna i opanowana choć w moje myśli nieproszenie wpychał się Tommo. I choć z niektórych względów to było przyjemnie to wiem, że nie mogę o nim myśleć. Jest w nim coś... Tajemniczego. Mam nadzieję, że pozwoli mi to odkryć.

                                                                       ***

Oczywiście jak sądziłam tak też było. Po spa czułam się.. Czyściej ? Nie mam pojęcia jak to ująć ale czułam się lepiej. Teraz wylegiwałam się na swoim cudownym hamaku, z muzyką w tle i grzałam się w Czerwcowych promieniach słońca. Dobrze, że szkoła już zakończona. Przymknęłam oczy rozkoszując się faktem, że od wejścia do spa Louis nie wpadł w moje myśli ani razu... Cholera ! Znowu to samo, ech. Tym razem jednak pozwoliłam się ponieść moim myślą i rozpamiętywałam wczorajszy wieczór. Jednak usłyszałam dzwonienie do domu. To za pewne Gemma. Obiecałam jej, że pożycze jej płytę Ed'a. Leniwie zwlokłam się z hamaka, poprawiając nieład jaki panował na mojej głowie. Dzwonek po raz kolejny rozległ się do moich drzwi.
-Idę, idę ! - Zawołałam, biegnąc na palcach do drzwi i uśmiechnięta otworzyłam je ale ku mojemu zdziwieniu za drzwiami nie stała Gemma...


_________________________________________________________________________________
Tak więc... Oto mamy nowy rozdział ! :) Przepraszamy strasznie za zwłokę ale szkoła jest nieubłagana. Jak też obiecałyśmy nie będziemy dodawać rozdziałów jeśli pod wcześniejszym będą świecić takie pustki. :( Jeśli są komentarze to wiemy, że mamy dla kogo pisać a tak to ? :) Nowy rozdział powinien pojawić się niebawem, lecz nie podaję konkretnej daty bo sami rozumiecie... No to miłego dnia.
Peace and Love.
Marycha&Żulietta