sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 4

Ku mojemu zdziwieniu za drzwiami stała Lucy... Która była kompletnie wkurwiona. O co jej chodzi ?!
-Amber Coventry ! Dlaczego do cholery mi nie powiedziałaś ?! - Machnęła mi przed twarzą gazetą, na co zmarszczyłam brwi. Co ona znowu wygaduje ? Chwyciłam gazetę i zaczęłam czytać. No kurwa! Na pierwszej stronie było opisane całe wydarzenie z wczorajszego wieczoru, również z tym, że "zniknęłam" zaraz po tym wydarzeniu, echh.
-I teraz milczysz ?! Amber ! - Warknęła zmartwiona dziewczyna. Ona czasem jest taka nadopiekuńcza. - Co robiłaś po wyjściu ?! Gadaj ! Miałaś nie swoją koszulkę jak mi dziś rano otwierałaś !
Byłam udupiona. Musiałam jej teraz powiedzieć wszystko. Wymamrotałam ciche "wejdź" i ruszyłam do salonu, gdzie powiedziałam jej wszystko. O przystojnym brunecie, który na mnie wpadł, o blondynie, który miał inne zamiary niż tylko pogaduszka. Opowiedziałam o tym jak Louis zabrał mnie do swojego domu i pokazałam jej już mniej siny policzek. Twarz przyjaciółki wędrowała od zdezorientowanej, przestraszonej do złej i zafascynowanej. Nie obyło się bez pytań typu "Jaką miał klatę ?" albo "Spałaś z nim w łóżku ?!". Odpowiadałam znurzonym głosem, gdyż nie bardzo miałam ochotę o nim teraz rozmawiać.
-Podoba Ci się ? - Nagle wypaliła dziewczyna, na co rozchyliłam lekko usta.
-Co proszę ? Oczywiście, że nie ! Przecież znam go 1 dzień ! - Próbowałam brzmieć przekonująco ale chyba kiepsko mi to wyszło, widąc wyraz twarzy dziewczyny. Na szczęście Lucy postanowiła odpuścić, znając moje złe wspomnienia.
-No ale... Nagle się tak przełamałaś i spałaś w domu innego faceta ? Po tym... Wszystkim ?! - Wyrzuciła ręce w powietrze. Westchnęłam głośno.
-Nie miałam wyboru, okej ? Piłam wcześniej, sukiena była w strzępach. Chciałam wrócić ale Louis był tak kurewsko uparty. - Próbowałam się bronić, ale wiedziałam, że Lucy nie odpuści.
-Serio, Ambi ? Serio ? - Uniosła wymownie brwi. Wracamy do Ambi... Ech ! Nienawidze tego ....
-Udupię Cię za tą Ambi. - Bąknęłam do niej. - Tak, Lucy, serio. Nic mnie z nim nie łączy. A teraz pozwól ale muszę się wykąpać i iść spać. No i powtórzyć do egzaminów.
-Jutro jest niedziela. - Dziewczyna próbowała się nie śmiać z mojego rozdrażnienia, ale jej to kiepsko wychodziło.
-Dobra, dobra idź już. - Sama nie mogłam sie powtrzymać i zachichotałam, a po chwili dołączyła do mnie śliczna, ciemnowłosa dziewczyna. Kilka minut później pożegnałyśmy się a ja ruszyłam na górę by wziąć kąpiel. Gdy już zrelaksowałam się pod strumieniem ciepłej wody, usłyszałam dzwonek telefonu. Kto do cholery ... ? Spojrzałam na ekran, na którym widniało "LOUIS ! :)", przygryzłam wargę i odczytałam wiadomość.
" Cześć, maleńka ! Co u Ciebie ? xx "
Hmm... Owinęłam się ręcznikiem i odpisałam.
"Cześć, Tommo. :) U mnie w porządku, a u Ciebie ?"
Wiadomość przyszła momentalnie co mnie cholernie zdziwiło.
"Marznę, bo jest kurewsko zimno. x "
Widząc odpowiedź chłopaka, mometalnie do głowy wpadł mi pomysł. Długo się wahałam czy zaprosić go do siebie ale w końcu się zdecydowałam. Przecież to zwykłe spotkanie, prawda ?
" To możesz wpaść do mnie. ^^ U mnie ciepluśko. Przyjedź na Baker Street ! Czarne drzwi kamienicy. Rozpoznasz. x "
Odpowiedź przyszła w tempie ekstremalnym. Czy on nie ma co robić ?
"Już jadę. ^^"
"Czekam z herbatą i niecierpliwością. xx"
Odłożyłam komórkę i spojrzałam do lustra. Moja twarz promieniała... Szczęściem ? Radością ? Pokręciłam głową, wzdychając cicho i ruszyłam do swojego pokoju gdzie ubrałam luźną koszulkę oraz dresy. Po co się starać? Jednak jakiś głos w mojej głowie kazywał mi się w tej chwili przebrać. Nie posłuchałam go i zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy pozostawiłam tak aby opadały falami na moje ramiona. Przechyliłam głowę, patrząc w lustro i westchnęłam. Usłyszałam dzwonek do drzwi i przyznaję - spanikowałam. Zbiegłam na dół, włączając szybko wodę na herbatę a drzwonek do drzwi znów dał się we znaki. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam.
-Cześć, LouLou. - Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, lekko zażenowana faktem, że on wygląda tak... Idealnie, a ja jak jakiś menel.
-Witaj, Amber. Mogę wejść ? - Chuchnął w swoje dłonie i uśmiechnął się szeroko. Szybko się otrząsnęłam z fantazjowania o ubiorze bruneta.
-No jasne. - Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do kuchni, by zalać herbatę. Poczułam na sobie palący wzrok Louis'a na co kompletnie się rozkojarzyłam i wylałam trochę wody na blat.
-Kurwa ! - Przeklnęłam i chwyciłam ścierkę. Za to chłopak był rozbawiony moim zachowaniem. Czy go do kurwy wszystko bawi ?!
-Pomogę Ci. - Pokręcił rozbawiony głową i podszedł do mnie, chwytając ścierkę. Do moich nozdrzy dotarł piękny zapach jego perfum. Och, mamooo ! Jak on ślicznie pachnie... Znów to samo ! Wzięłam kubki i ruszyłam do salonu.
-Nie przeszkadzam, prawda ? - Uniósł brwi, widząc książki oraz zeszyty porozwalane na moim stoliku. Zapomniałam. Ops ?
-Umm... Nie, powtarzałam tylko do egzaminów. W środę mam egzaminy, kończę studia. - Uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak pokiwał głową z uznaniem i opadł koło mnie.
-Jaki kierunek ? - Rozłożył ręce na oparciu kanapy a nogi wyprostował, krzyżując je w kostkach.
-Umm... Długo nad tym myślałam ale wybrałam dziennikarstwo. - Uśmiechnęłam się czując swobodę. Włączyłam jakiś film. Akurat trafiło na "Shrek", gdy Louis spojrzał na ekran, zaśmiał się.
-No too.. Całkiem nieźle. Co planujesz po studiach ? - Wziął swoją herbatę, a ja powtórzyłam jego ruchy.
-Może.. Dziennikarstwo ? - Uniosłam brew, udając sarkazm. Po chwili śmiech chłopaka odbił się echem po pokoju, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego radosnej twarzy. Szybko odwróciłam wzrok, czując palenie policzków gdy zauważyłam, że chłopak właśnie na mnie spojrzał. Upiłam łyk herbaty.
***
Okazało się, że w pendrive zostawiłam wszystkie 3 części Shrek'a, ale z Tommo nawet nie zwracaliśmy uwagi na filmy, które mijały po kolei. Byliśmy bardziej zafascynowani wzajemną rozmową, śmiechami i zabawą. Wieczór mijał w miłej atmosferze a ja nawet nie poczułam , gdy zrobiłam się senna. Ziewnęłam cicho i oparłam głowę o ramię chłopaka, w głębi licząc, że mnie obejmie. No ale życie to nie jakiś łzawy film. Po chwili podniosłam głowę, na co chłopak mruknął niezadowolony.
-Możesz się oprzeć, ja nie gryzę. - Uśmiechnął się do mnie lekko a mnie całkowicie zamurowało. Mówił takim lekkim i spokojnym tonem, a jego uśmiech zachęcił mnie do tego abym znów się o niego oparła. Powieki zaczęły się robić ciężkie, co nie bardzo mi się podobało. Chwilę potem poczułam ramie, które ciasno oplotło moje ciało. Zareagowałam niemal natychmiast i lekko drgnęłam aby się uwolnić, lecz czułam się tak bardzo zmęczona, że nawet nie poczułam gdy zapadłam w sen.
***
Poczułam jak coś, a raczej ktoś zaczyna się poruszać pode mną. Mruknęłam niezadowolona, że ktoś próbuje wyrwać mnie ze snu i wtuliłam się bardziej w ciepłą postać.
-Hej, Amber. Muszę iść do domu. - Szepnęła postać obejmująca mnie. Dopiero kilka minut później zajarzyłam, że mocno przytulam się do... Louis'a ! Cholera. Szybko wyprostowałam się i przetarłam zaspane oczy.
-P-przepraszam.. - Wyjąkałam, czując jak moje policzki przybierają różowych wypieków.
-Nic się nie stało, mała. - Uśmiechnął się ciepło. - Na mnie już pora. Miło było ale no cóż. - Westchnął i wstał. Nie chciałam, żeby wychodził. Już miałam go poprosić aby został, no ale... Wzięłam wdech i w głowie spoliczkowałam się. Znam tego chłopaka 2 dni i wiem o nim tyle co prawie nic, a chcę aby został u mnie ? Chyba ocipiałam !
-Emm... No jasne, to zrozumiałe. - Uśmiechnęłam się lekko i wstałam, poprawiając lekko zmiętą koszulkę, po czym ruszyłam za chłopakiem do przedpokoju, gdzie szarooki się ubrał.
-Too.. Dobranoc, lasencja. - Puścił mi oczko. - Do zobaczenia. - Pomachał mi i wyszedł, kierując się do swojego samochodu.
-Dobranoc, Tommo. - Dodałam leniwym głosem i wzrokiem odprowadziłam chłopaka, a uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy.
-Napiszę jeszcze jutro, miłej nauki ! - Zaśmiał się, spuszczając szybę a po chwili odjechał spod mojego domu. Weszłam do środka, zamykając drzwi, o które się oparłam. Co to właściwie było ?! Sama nie wiem, ale... Podobało mi się. Wzięłam wdech, nadal czując obecność chłopaka. Dostałam kolejnego sms. Pewnie Lucy. Ospale wzięłam telefon ale ku mojemu zdziwieniu napisał Louis. Otworzyłam wiadomość. 
"Dobranoc maleńka ! Śpij dobrze, śnij o mnie" 
Musiałam się otrząsnąć ale teraz nie miałam na to ochoty. Weszłam do mojej sypialni, opadając na łóżko. Zwinęłam się w kłębek a następnie spokojnie odpłynęłam, śniąc o szarych oczach i ciepłych ramionach. 
***
Rano wstałam kompletnie oniemiała, po wczorajszym wieczorze. Patrzyłam się w sufit, wspominając to co się stało. Wieczór. Lucy, która mnie opierdoliła. Kąpiel. Sms od Tommo. Odwiedziny Louis'a. Nasz cudowny wieczór... A potem sen. Zasnęłam w jego ramionach ! Goood... Pewnie ma mnie za jakąś totalną klejkę. Ale tak bardzo brakowało mi jakiegokolwiek ciepła, przez te lata... Nagle wspomnienia tego co się stało gdy miałam 16 lat wróciły, niczym bumerang. Próbowałam powstrzymać tą retrospekcję, więc szybko wstałam i ruszyłam do łazienki. Gdy poczułam zimną wodę na mej twarzy, powróciłam myślami do teraźniejszości. Spojrzałam w lustro, powtarzając w myślach "Przestań myśleć o Dan'ie". Zebrałam się w sobie i weszłam pod prysznic, rozluźniając mięśnie gorącą wodą. Przymknęłam oczy, oddychając spokojnie by się zrelaksować ale po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto, czegoś ode mnie chce w niedziele rano ?! Owinęłam się ręcznikiem i zeszłam na dół, mamrocząc pod nosem. Otworzyłam drzwi i... Momentalnie zamarłam. Przed. Drzwiami. Stał. Louis. W. Ten. Swój. Cudowny. Sposób. Moje policzki przybrał szkarłatny kolor. 
-L-Louis... - Wyjąkałam, będąc w stanie wydobyć tylko te słowa. Byłam kompletnie zażenowana, że stoję przed nim prawie naga ! Próbowałam się zakryć jakkolwiek się dało, ale chłopak wyglądał na rozluźnionego. Uśmiechał się leniwie. 
-Cześć, Amber. Przyszedłem oddać Ci bransoletę, którą znalazłem w mojej łazience. - Podał mi bransoletę, którą pospiesznie chwyciłam z bijącym sercem. Nasze palce się zetknęły a ja poczułam prąd wstrząsający moim ciałem. - I chciałem Cię zaprosić do... Wesołego Miasteczka ? - Uniósł brew a w jego oczach błyszczała nadzieja.
-Tak, j.. Jasne.. - Bełkotałam, nadal czując wstyd. 
-Świetnie, przyjadę jutro. Nara, maleńka. - Odwrócił się napięcie, posyłając mi uśmiech i wszedł do samochodu. Pospiesznie zamknęłam drzwi domu i oparłam się o nie, jakbym chciała zapobiec temu co się właśnie stało. Mój puls powoli wracał do normy ale nadal kręciło mi się w głowie. Na miękkich kolanach doszłam do sypialni, w której zaczęłam się przebierać. Chwilę potem usłyszałam dzwonek komórki. 
*LOUIS* 
"Wiesz... Powinnaś zasłaniać okna gdy się przebierasz. ;) -L." 
CO KURWA ?! Moje serce podwoiło pracę i podeszłam szybko do okna ale za oknem nie było nikogo. Wzięłam ciuchy i wbiegłam do łazienki, głęboko oddychając. Co to kurwa było ?! Podgląda mnie ?! Nie byłam w stanie reacjonalnie myśleć. Przebrałam się do końca, przemyłam twarz i uczesałam włosy w koka. Zeszłam na dół, by móc cały dzień spędzić ucząc się oraz słuchając różnych płyt moich ulubionych zespołów/wokalistów. Na szczęście udało mi się trochę uspokoić. Pewnie to jakiś głupi żart. 

______________________________________________________________________________
No to mamy... Kolejny rozdział ! Ufff, to trochę zajęło. Chciałyśmy przeprosić za taką odległość czasową ale teraz mamy taki nawał nauki, że to przerażające. Marycha ma egzaminy, a zaś Żulietta cholernie dużo sprawdzianów. Przepraszamy Was ! :( Postaramy się o szybsze rozdziały. Marycha też nie ma laptopa, więc idzie to jak krew z nosa. :)
LUV YA ! <3
Marycha&Żulietta.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 3

Usłyszałam wkurwiający dźwięk zza okna. Ktoś kosił trawę ! Westchnęłam głośno, nakładając poduszkę na głowę i próbując spać dalej. Gdy dźwięk ucichł uśmiechnęłam się leniwie i wzięłam głęboki wdech. Już miałam zasnąć gdy nagle poczułam, że to nie zapach mojego domu... To pachnie jak... Louis ! Och, god. Zerwałam się i siadłam gwałtownie, rozglądając się. Odetchnęłam powoli przypominając sobie wczorajsze zdarzenia. Okej, nic mi nie zrobił, jestem cała i zdrowa. Dotknęłam opuchniętego policzka, które okazało się wcale nie takie opuchnięte. Skrzywiłam sie i opadłam na poduszki, lecz nie na długo gdyż do pokoju ktoś zapukał a następnie wszedł.
-Dzień Doobry. - usłyszałam jego głos i zrelaksowałam się.
-Dzień Dobry. - lekko ospale odpowiedziałam i leniwie odwróciłam głowę w jego stronę, unosząc się na łokciach. Miał . Nawet jak na tak zwykłe ciuchy wyglądał niezwylke. Uśmiechnął się leniwie.
-Wstałaś. Przygotowałem śniadanie.
-Um... Jasne, dzięki. Tylko będę się już zbierać do domu. Która godzina ? - usiadłam, otulając się kołdrą. Brunet automatycznie zmarszczył brwi.
-Zrobiłem śniadanie dla Ciebie i masz je zjeść. - zmarszczył jedną brew, na co ja zachichotałam. - Jest już 10.30. - szerzej otworzyłam oczy. Fuck ! Przecież na 12 jestem umówiona na lunch z Lucy, och god. Szybko wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się panicznie rozglądać. Brunet wyglądał na rozbawionego.
-I co się śmiejesz ?! - warknęłam. - Jestem na 12 umówionaaa. - wymamrotałam. Brunet cały czas wyglądał na rozbawionego, westchnęłam głośno krzyżując ręce na klatce i unoszac jedną brew.
-O-okej. Chcesz jakieś ciuchy ? - zaśmiał się.
-Nie dizięki. - Westchnęłam i przygryzłam lekko wargę.
-Sądzę, że Ci się jednak przydadzą. - Wskazał na moją potarganą sukienkę i westchnęłam bezradnie. Brunet dał mi swoje rurki oraz koszulkę. Ruszyłam do łazienki i zaczełam się przebierać w dane ciuchy. Gdy spojrzałam w lustro wyglądałam strasznie... Podwinęłam końce spodni gdyż były wyraźnie za długie, a tak bynajmniej nie wyglądały najgorzej. Koszulka leżała całkiem spoczko gdyby nie fakt, że ciut zwisała ale to już jeden ciul. Podjęłam próbę rozczesania i spięcia swoich włosów. Nie wyglądały najgorzej ale mogłoby być lepiej. Ech.. Dobrze, że w torebce wzięłam swoje kosmetyki więc zapudrowałam policzek i jednym pociągnięciem wydłużyłam swoje rzęsy. Spojrzałam na efekt końcowy i nie było wcale tak źle ale jednak mogło być zawsze lepiej. Schowałam wszystko do torebki i wyszłam, kierując się na dół. Skierowałam się do przedpokoju ale Loueh zdążył chwycić mój łokcieć. Uniósł brew.
-A panienka gdzie ? Śniadanie czeka. - Puścił mi oczko. Zrezygnowana odłożyłam torebkę.
-Zamierzałam wrócić do domu. - Spojrzałam na swoje szpilki i lekko się skrzywiłam, Loueh znów się zaśmiał. Co go do cholery wszystko tak bawi ?!
-Odwiozę Cię ale najpierw zjedz. - Pociągnął mnie do kuchni, próbowałam się wywrać.
-Louis to miłe z twojej strony ale też mam dom, mam swoje ciuchy i tak dalej. - Uniosłam brew, pewna siebie, że uda mi się go przekonać ale bez zmian.
-Wiem o tym doskonale ale chcę być miły. - Uśmiechnął się swoim cudownym i szerokim uśmiechem. Nie mogłam się oprzeć więc usiadłam i zaczęłam pałaszować naleśniki. Były przepyszne ! Jak on to zrobił ?! Wyglądałam na wyraźnie myślącą bo Louis wyrwał mnie z zamyśleń.
-Amber, nie myśl tyle bo Cię zjedzą motyle. - zaśmiał się. - Naleśniki i tosty to chyba jedyne potrawy, które umiem NIE spalić. - Zaśmiałam się razem z nim a on smyrnął palcem o mój nos, zbierając z niego bitą śmietanę. Ale ze mnie fajtłapa ! Przygryzłam wargę i odstawiłam talerz.
-Dziękuję, smakowało. Było pyszne. - uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do przedpokoju, gdzie ubrałam swoje szpilki. Gdy się wyprostowałam zauważyłam, że Louis również zdążył ubrać buty i miał kluczyki w ręce.
-Louis, poradzę sobie. Proszę Cię. Zrobiłeś już dla mnie wystarczająco dużo. - Uśmiechnęłam się delikatnie na co on westchnął i wyglądał jakby się z czymś zmagał.
-Mieszkam nie daleko, nie martw się. - ponowiłam swój uśmiech, licząc, że pozwoli mi wyjść samej choć w głębi duszy nie chciałam się z nim tak szybko rozstawać. Po dłuższej chwili w końcu usłyszałam jego aksamitny głos.
-Jasne w porząku. Tylko proszę zadzwoń do mnie jak będziesz na miejscu. - Spojrzałam w swój telefon oraz kontakty. Znalazłam. No tak zdążył się wpisać "Tommo =)" . Nawet nie wiedziałam, że się uśmiecham gdyby Loueh mi tego nie wypomniał.
-Do zobaczenia ? - spojrzał na mnie, uśmiechając się jak nastolatek.
-Do zobaczenia. - Przytaknęłam i uśmiechając się lekko wyszłam, biorąc głęboki wdech. Wewnątrz liczyłam na następne spotkanie ale nie wiedziałam kiedy ono nadejdzie. Bolała mnie trochę głowa. Poprawiłam torebkę, włosy oraz koszulkę i ruszyłam w stronę swojego domu. Dziś był piękny dzień taki słoneczny i pełny życia. To nie codzienny widok w Londynie. Szłam spokojnie ulicą. Gdy doszłam do domu przeszukałam torebkę w poszukiwaniu kluczy ale zanim jeszcze je znalazłam zdążyłam sprawdzić godzinę. Kurwa jest już 12.10 ! Na pewno nie uda mi się przebrać, przeklnęłam pod nosem. Przecież jak Lucy zobaczy mnie w tych ciuchach będzie coś podejrzewać. Weszłam szybko do domu, odłożyłam torebkę i chciałam się przebrać lecz do drzwi rozległo się pukanie. Niech to szlag ! Mamrocząc coś pod nosem otworzyłam drzwi.
-Cześć Lucy ! - próbowałam wyglądać na spokojną i uśmiechniętą. Nie chciałam by wiedziała o tym co stało się wczoraj.
-Cześć, Am ! - Dziewczyna szczęśliwa i jak zawsze pełna życia uścisnęła mnie mocno. - Idziemy dziś do spa ? - Uśmiechała się szeroko.
-Tak, jasne. - Wymamrotałam, uśmiechając się lekko - Tylko się przebiorę.  - ruszyłam pospiesznie do swojego pokoju, gdzie szybko się przebrałam w sukienkę ze względu na pogodę. Od wczoraj czułam wielki mętlik w głowie. Gdy się ubierałam próbowałam analizować co się stało wczoraj: bankiet, alkohol, napalony blondyn, cudowny brunet, który mnie uratował, spanie u niego w jego ciuchach, śniadanie. Wszystkie obrazy ostatniego wieczoru przewijały się przez moją głowę i nagle poczułam oszałamiający zapach. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym i gdy zdałam sobie sprawę, że właśnie wącham koszulkę chłopaka... Nie byle jakiego. LOUIS'A ! Och, god. Pokręciłam szybko głową i przebrałam się w odpowiednie ciuchy, schodzac do Lucy, która poprawiała się w lutrze.
-No to jak ? Gotowa? - Uśmiechnęła się do mnie szeroko na co skinęłam głową i wyszłyśmy. Zamknęłam dom i powlokłam się do samochodu. Całą drogę Lucy nawijała z prędkością karabiny maszynowego o wczorajszej nocy jej i jej cudownego chłopaka - Garetta. Niestety nie bardzo jej słuchałam, ponieważ byłam bardzo zajęta rozmyślaniem o tajemniczym brunecie, który mi pomógł. Nadal zastanawiałam się nad tym dlaczego to zrobił ? No bo przecież nie mogłam mu się podobać. "Podobasz mu się" szeptała moja podświadomość ale szybko przegoniłam nieproszone myśli o jego ustach na moich. W końcu nawet nie znam tego chłopaka, jak mogę o nim fantazjować ?
-I potem.. Amber ? - Szturchnęła mnie przyjaciółka a ja gwałtownie wyrwałam się z zamyśleń.
-Hm ? - Mruknęłam, gdyż nie bardzo miałam ochotę na plotkowanie. Wszystko nadal we mnie buzowała, cała ta adrenalina. I to wieczorne "Dobranoc Księżniczko", och mamo.
-Słuchasz mnie ?! - Przyjaciółka zmarszczyła brwi, wyraźnie urażona.
-Oczywiście, mów dalej. - Uśmiechnęłam się nasłodziej jak tylko potrafiłam. Na szczęście Lucy dała spokój i znów zaczęła nawijać o Garrecie. Lubiłam tego mężczyznę był zawsze pełny życia, uśmiechnięty i pomocny. Nagle przed oczami stanął mi obraz Louis'a. Kurwa ! Wszystko mi o nim przypomina. Zaparkowałam pod spa, wiedząc, że to na pewno poprawi mi humor. Obie z Lucy ruszyłyśmy do Spa, plotkując. Starałam się być jak najbardziej spokojna i opanowana choć w moje myśli nieproszenie wpychał się Tommo. I choć z niektórych względów to było przyjemnie to wiem, że nie mogę o nim myśleć. Jest w nim coś... Tajemniczego. Mam nadzieję, że pozwoli mi to odkryć.

                                                                       ***

Oczywiście jak sądziłam tak też było. Po spa czułam się.. Czyściej ? Nie mam pojęcia jak to ująć ale czułam się lepiej. Teraz wylegiwałam się na swoim cudownym hamaku, z muzyką w tle i grzałam się w Czerwcowych promieniach słońca. Dobrze, że szkoła już zakończona. Przymknęłam oczy rozkoszując się faktem, że od wejścia do spa Louis nie wpadł w moje myśli ani razu... Cholera ! Znowu to samo, ech. Tym razem jednak pozwoliłam się ponieść moim myślą i rozpamiętywałam wczorajszy wieczór. Jednak usłyszałam dzwonienie do domu. To za pewne Gemma. Obiecałam jej, że pożycze jej płytę Ed'a. Leniwie zwlokłam się z hamaka, poprawiając nieład jaki panował na mojej głowie. Dzwonek po raz kolejny rozległ się do moich drzwi.
-Idę, idę ! - Zawołałam, biegnąc na palcach do drzwi i uśmiechnięta otworzyłam je ale ku mojemu zdziwieniu za drzwiami nie stała Gemma...


_________________________________________________________________________________
Tak więc... Oto mamy nowy rozdział ! :) Przepraszamy strasznie za zwłokę ale szkoła jest nieubłagana. Jak też obiecałyśmy nie będziemy dodawać rozdziałów jeśli pod wcześniejszym będą świecić takie pustki. :( Jeśli są komentarze to wiemy, że mamy dla kogo pisać a tak to ? :) Nowy rozdział powinien pojawić się niebawem, lecz nie podaję konkretnej daty bo sami rozumiecie... No to miłego dnia.
Peace and Love.
Marycha&Żulietta

środa, 23 października 2013

Rozdział 2

Nagle usłyszałam czyjś głęboki głos.
-Zostaw ją. - skądś znałam ten głos, tylko nie mogłam skojarzyć skąd. Wszystko działo się tak szybko. Jednym zwinnym ruchem brunet odciągnął ode mnie blondyna a ja osunęłam się w dół, chwytając za obolały policzek. Zanim podniosłam wzrok usłyszałam kilka uderzeń, siarczystych przeklnięć oraz nieprzyjemnych gruchotów. Gdy odważyłam się podnieść wzrok, ujrzałam boleśnie pobitego blondyna oraz sapiącego i kipiącego złością bruneta.
-Nie dotarło ?! ZOSTAW JĄ. - warknął po raz kolejny. Blondyn zaśmiał się obrzydliwie a mnie od razu zmuliło. Chłopak o brązowych włosach i niebieskich oczach zareagował od razu, wymierzając bolesne kąpnięcie w brzuch blondyna. Ten zawył i ostatkami sił, podniósł się z ziemi oraz zwiał. Brunet chciał go złapać ale mu się nie udało. Nie bardzo wiedziałam co się właśnie stało ale czułam cholerny ból oraz gorące łzy na policzku ! Ujrzałam wyciągniętą dłoń w moją stronę, którą chętnie ujęłam, wstając. Przytrzymałam rozpiętą i lekko potarganą sukienkę przy ciele.
-Dziękuję. - szepnęłam słabo, patrząc w dół. Chłopak uniósł moją głowę za podbródek a ja spojrzalam w jego oczy. Widząc w nich ciemną głębie lekko się wzdrygnęłam.
-Odwróć się.. - szepnął, ochrypłym i cholernie seksownym głosem ! Wykonałam jego polecenie i usłyszałam zapięcie sukienki. Następnie chłopak ujął moją dłoń i ruszył w stronę wyjścia.
-Nie trzeba... Poradzę sobie. - otarłam pospiesznie łzy,próbując wywrać dłoń z jego uścisku. On zaś nawet nie raczył na mnie zbyt spojrzeć tylko pociągnął a następnie usadowił w swoim samochodzie. Zapięłam pasy i nie odzywałam się słowem.
-Gdzie jedziemy ? - w końcu nie wytrzymałam i spojrzałam na niego lekko zdezorientowana i nadal bardzo obolała.
-Do mnie.. - miał lekko zmarszczone brwi ale skupiał się na drodze. Westchnęłam cicho i podjęłam dalszą rozmowę.
-Nie musisz... Odwieź mnie do siebie... - nadal zakrywałam się potarganą sukienką, lecz chwilę potem byliśmy pod jego domem. Cholera, jak do ściany.
-Wiem, że nie muszę.. Ale chodź. - podał mi dłoń, dzięki, której wysiadłam z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Nadal czułam nieprzyjemne uczucie wewnątrz... Po tych zdarzeniach, nie czułam się dobrze. Czułam się wręcz fatalnie ! Weszłam do środka, rozglądając się. Miał całkiem niezły i duży dom jak na samotnika.
-Chodź ze mną do kuchni...
-Um.. Dziękuję ale chciałabym jedna...
-Chodź. - przerwał mi w pół zdania, widać, że lekko się zirytował. Nie byłam z tego dumna, więc fuknęłam cicho pod nosem i usiadłam na blacie, zgodnie z jego prośbami. Następnie chłopak przemył mój policzek.
-Wyglądam koszmarnie.. - zaśmiałam się słabo, co dziwne chłopak również uraczył mnie swoim śmiechem.
-Wyglądasz ślicznie... Jestem Louis ale mów mi Tommo. - pogładził mój policzek, myjąc twarz do końca.
-Amber. - uśmiechnęłam się lekko i poczułam jak moje policzki pieką. Odważyłam się spojrzeć w oczy Louis'a, które zdążyły już złagodnieć.
-Śliczne imie dla ślicznej dziewczyny. - puścił mi oczko, poczułam kolejny przypływ gorąca na policzkach.
-Śmieszneee.. - wywróciłam oczami. - Dziękuję Tommo, jeszcze raz.
-Nie masz za co... Zanocujesz u mnie. - to nie brzmiało jak prośba a raczej rozkaz.
-Nieee, wrócę do sie..
-Zostajesz. - znów przerwał mi w pół zdania ! Ugh ! Louis wyszedł z kuchni więc zeskoczyłam z blatu.
-Louis, ja wracam do siebie ! - spróbowałam jakoś okryć się sukienką i ruszyłam do drzwi, lecz ktoś mnie powstrzymał.
-Nie, Amber. W takim stanię Cię nie puszczę. - zmierzył mnie wzrokiem, uśmiechając się pod nosem. Spojrzalam na siebie i... Och ! Moja sukienka była w strzępach a chłopak trzymał świerze ciuchy w ręce.
-Umm... - przygryzłam nerwowo wargę. Nie byłam pewna czy zostać u chłopaka, którego dopiero co poznałam !
-No to jak... Zostajesz, mała ? - spojrzał w moje oczy, a mi kolana zmiękły. W końcu po wielu prośbach uznałam, że zostanę. Poszłam wziąć prysznic. Weszłam do wielkiej i przytulnej łazienki. Kurwa, po co mu taki wielki dom ! Ściągnęłam resztki sukienki z siebie i spojrzałam na nią, wzdychając. To była moja ulubiona. No nic, weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wode. Ciepłe strumienie wody zmywały ze mnie wszystkie złe wspomnienia dzisiejszego wieczora. Wylałam na siebie płyn o zapachu mango i czegoś jeszcze tylko nie mogłam poznać czego. Gdy już spłukałam z siebie płyn, wyszłam otulając się ciepłym ręcznikiem. Następnie wytarłam całe ciało miekką tkaniną i przebrałam się w świerze ciuchy co dało mi dużo swobody. Wyszłam i znalazłam Louis'a siedzącego w salonie.
-Em... Tommo ? Gdzie moja torebka ? - lekko zmarszczyłam swoje brwi a on zaśmiał się pod nosem i wstał, podając moją torebkę. Odetchnęłam w duchu.
-Dzięki. - mruknęłam, wyciągając z niej telefon i opadłam na kanapę, podczas gdy brunet ruszył do łazienki. Napisałam sms do mamy aby się nie martwiła, że wyszłam tak szybko z imprezy. Skłamałam, że źle się poczułam. Odłożyłam telefon na szafkę obok.
-Śpię na kanapie ! - krzyknęłam, szybko kładąc się na kanapie w salonie, lecz chłopak mnie wyprzedził i przewiesił przez swoje ramię.
-Chyba śnisz. - zaśmiał się, podczas gdy ja biłam jego tył pleców pięściami, niestety nie wystarczająco mocno. Spojrzałam w dół i okazało się, że jest bez koszulki ! Cholera ! Moje policzki zapiekły.
-Louis, puszczaj ! Puszczaj mówię ! - on tylko się śmiał, więc poddałam się, wzdychając ciężko. Poczułam jak chłopak kładzie mnie na czymś miękkim po czym oddala się. Nie ! Tak ślicznie pachniał !
-Śpisz tutaj i dobranoc. - puścił mi oczko, ale nie dawałam za wygraną.
-Louis, śpię na dolę ! - uniosłam brew, siadając oraz krzyżując ręce na piersi. Byłam choooolernie upartą osobą.
-Nie, nie śpisz. - zmarszczył lekko brwi. - dobranoc, kicia. - ruszył do wyjścia ale powstrzymałam go i szybko zbiegłam na dół. Niestety ponownie mnie uprzedził. Kurwa !
-Kicia nie kłóć się.. - jego głos stał się bardziej ochrypły, na co mnie przeszły ciarki. Zdecydowałam się poddać gdyż marzyłam tylko o ciepłej pościeli by móc się w niej zanurzyć i po prostu iść spać. Louis z tryiumfem wymalowanym na twarzy ruszył na dół, a ja prosto do łóżka. Wpadłam pod poduszki, otulając się szczelnie kołdrą i przymknęłam oczy.
-Dobranoc, Louis.. - szepnęłam już słabiej.
-Dobranoc, księżniczko... - odszepnął, gładząc jeszcze raz mój policzek, po czym zgasił niewielką lampkę i wyszedł z pokoju.
Zapach, który roznosił się po pokoju ukajał mnie, dzięki czemu czułam się błogo. Poczułam jak sen zaczyna się zbliżać. Po chwili odpłynęłam w ramiona Morfeusza, ciesząc się ciepłem łóżka i pięknym zapachem.


______________________________________________
Hej, hej. :) Przepraszamy za opóźnienia w rozdziale ale wiecie... Szkoła, Milena nie miała długo laptopa a to u niej są rozdziały. Pod ostatnim rozdziałem nie było za wiele komentarzy ale liczymy, że teraz to się zmieni. ;> Komentujcie proszę, wiem, że akcja teraz może się wydawać... Nudna ? Ale spokojnie wszystko w swoim czasie. c: Następny rozdział zostanie dodany... To zależy od Was ! :) x
Marycha&Żulietta (od teraz się tak Milena będzie podpisywać)

sobota, 28 września 2013

Rozdział 1

Dziś jest ten cholerny bankiet na który zostałam zaproszona. Nie jestem bogaczką, mogę się tam nie za dobrze czuć, no ale cóż, muszę iść, eeechhh. Zaczyna się o 17.30 a jest 16 więc przydałoby się ubrać. Zadzwoniłam więc po Lucy aby pomogła mi wybrać sukienkę. Po kilku sygnałach usłyszałam jej zaspany głos.
-Halo ? 
-Witam śpiochu ! - zachichotałam, a dziewczyna odpowiedziała tym samym. 
-No Heej. 
-Lucy, śpioszku pomogłabyś mi wybrać sukienkę ? Dziś jest ten jebany bankiet. - westchnęłam ciężko. - Przyjedziesz ? 
- No jasne ! - fanka sukienek. - Zaraz będę ! - chciałam jej odpowiedzieć ale rozłączyła się, więc podeszłam do szafy. Coś wyczuwam, że nie będę się dobrze bawić przy tych snobach, na samą myśl mnie krzywiło. Zeszłam na dół aby przygotować herbatę dla Lucy, w końcu na dworze za ciepło nie było. Kilka minut później, gdy herbaty spokojnie stygły usłyszałam dzwonienie dzwonkiem do drzwi, otworzyłam je. 
-Amber ! - krzyknęła radośnie przyjaciółka, mocno mnie przytulając. Lekko się zachwiałam ale odwzajemniłam przytulasa.
-Cześć, Luuucyy. Chodź, herbata stygnie ! - jej śmiech dźwięcznie rozbrzmiał echem w pokoju, gdy zamykałam drzwi i wciągnęłam ją do kuchni po herbaty. Od wcisnęłam kubek w jej dłonie, po czym pospieszenie ruszyłyśmy do salonu. W końcu miałam nie wiele czasu ! Potrzebowałam w trybie natychmiastowym sukienki, no a przecież jeszcze makijaż i tym podobne. Było trochę tych sukienek ale po dłuższych staraniach wzięłyśmy czarna. Szybko, prawie szpagatami poszłyśmy do sypialni a nastepnie wykonałyśmy makijaż, który świetnie komponował z butami jak i sukienką. Była już 17.05 więc Lucy musiała już spadać. Westchnęłam na ten cholerny bankiet, na który nie miałam ochoty ! Głupia rodzina, przeklinałam w duchy. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Lucy. 
-Amber?  - uniosła brwi. 
-Umm.. Hym ? - wysiliłam się na uśmiech ale raczej kiepsko mi to wyszło. Lucy nie odstępowała, mierząc mnie zmrużonymi oczami.
-Lucy, jest dobrze a teraz mykaj ! - machnęłam ręką na otwarte drzwi. Zaśmiała się, posyłając mi buziaka i po chwili już zniknęła za rogiem. Ubrałam buty, zrobiłam ostatnie poprawki i ruszyłam do samochodu. Po jakimś czasie w końcu dotarłam na miejsce. Widząc tą wielką willę i ludzi, którzy wyglądali jakby sobie dupę podcierali 100 dolarówkami, od razu zrobiło mi się nie za dobrze. Westchnęłam głośno, parkując na pokaźnym parkingu. Szofer chciał przejąć mój samochód, ale grzecznie odmówiłam, ruszając w stronę domu. Przecisnęłam się przez tłum ludzi, schodząc po schodach, równoznaczne przyciągając wzrok kilku mężczyzn co nie było komfortowe, więc pospiesznie stanęłam przy jakimś stoliku. Po chwili dołączyła się do mnie moja jakże kochana rodzinka (wyczuj sarkazm) więc wysiliłam się na "złamany uśmiech". To nie to, że ich nie kocham ale są strasznie... Irytujący ? Tak, to świetne określenie. Odetchnęłam z ulgą gdy zostałam sama. Zauważyłam, że cała atmosfera w sali była już dosadnie przesiąknięta alkoholem. W końcu również skusiłam się na alkohol. Wędrując wzrokiem po sali, zauważyłam wysokiego i przystojnego bruneta, którego uśmiech był czarujący i niesamowicie szeroki. Patrząc na niego aż miałam ochotę się uśmiechać, ale wróciłam wzrokiem na obrazy obok. Poczułam, że ktoś na mnie wpada i już miałam odwarknąć nie za miło lecz gdy się odwróciłam ujrzałam czarującego bruneta. 
-Ooo ! Przepraszam ! - uśmiechnął się przepraszająco. Chciałam mu odpowiedzieć ale zdążyłam usłyszeć "Nick gnoju, zabiję Cię ! " oraz jego dźwięczny śmiech, lecz niestety zniknął z pola widzenia. Mamrotałam pod nosem jaka ta imprezka jest świetna, siedząc na sofie. Chwilę potem poczułam, jak ktoś przyłącza się do mojego leniuchowania ale nawet nie obdarzyłam go spojrzeniem. 
-Świetna imprezka, co ? - usłyszałam jego obślizgły głos i męski głos, więc odwróciłam się w stronę już nieźle wstawionego mężczyzny. 
-Tsaaaa. - odpowiedziałam w równie nie miły sposób. Za ledwie kilka minut później poczułam jak czyjaś łapa ląduje na moim kolanie, a druga już zdążyła mnie objąć. Odsunęłam się ale mężczyzna nie odpuszczał.
-No maaaaleeeńka, dajże spokóóóóójjj ! Zabawimy się i z głowy. - jego perfidne i przesiąknięte zapachem wódki usta, wylądowały na mojej szyi, cmokając ją. 
-Zostaw mnie ! - zachłysnęłam się powietrzem gdy ten, ciągnął mnie dość boleśnie na przedpokój. Wyrywałam się, a piekące łzy zaczęły piec w kącikach oczu. Tak bardzo się bałam ! Moje zdarzenia z życia... Blondyn o szafirowych oczach przyparł mnie do ściany, całując moje usta. Oczywiście, nie odwzajemniłam tego, tylko podjęłam próbę odepchnięcia go, lecz na nieszczęście to motywowało go do dalszych działań. 
-Uspokój się, kicia... - ten głos był obrzydliwy. Odpychałam go ale z każdą próbą odepchnięcia, napierał na mnie bardziej ciałem. Jęknęłam w duchu. Gdy go kopnęłam, usłyszałam plaśnięcie  o skórę, a zaledwie kilka sekund później poczułam piekielny ból na policzku. Uderzył mnie! 
-Proszę... - szepnęłam błagalnym tonem gdy ohydne łapska mężczyzny rozpięły moją sukienkę w brutalny sposób, rozrywając ją lekko. Po prostu się poddałam. Warto było walczyć dalej ? Nie, o nie miało sensu. Niech sie dzieje co chce, może umrę. Nagle...


______________________________________________
Uff no to mamy pierwszy rozdział za sobą ! :) Prosimy o komentarze w których wyrazicie swoją opinię. BO JAK NIE TO PRZYJEDZIEMY CZOŁGAMI, HAHA ! :D Naprawdę komentarze dla nas są ważne. Jeśli nie będzie komentarzy nie ma następnego rozdziału. ;) 
Kochamy Was! xx
Milena&Marycha xxxx 

piątek, 20 września 2013

PROLOG

Dwóch zwyczajnych ludzi...
I jedno niezwyczajne spotkanie...
Przyjaźń... Czy połączy ich coś więcej ?
Nawet jeśli tak,to czy tajemnice,które skrywa chłopak im na to pozwolą ?
Czy te tajemnice będą naprawdę straszne ?
Czy przeszłość Amber sprawi,że będzie silniejsza ? A może jednak będzie przez to słabsza i nie da rady... ?
Może będą musieli się rozstać dla własnego dobra,a może właśnie stawią wspólnie czoła problemom ?  Obietnice,które zostaną złożone,będą dotrzymane ? Dadzą radę ?
Miłość,której oboje się nauczyli da im wygrać? Przekonaj się sam czytając "PROMISE" ! :) 


PEACE AND LOVE ! 
Marycha&Milena xx