piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 5

Kolejne dni mijały szczerze mówiąc nie ciekawie. Ciągle to samo - praca, dom, praca, dom, ewentualnie jakieś wyjścia z Lucy. Co z Lou ? Pisaliśmy parę razy, ale powiedział, że musiał wyjechać i dawno go nie widziałam. Czułam swojego rodzaju ukłucie w sercu, gdy zdawałam sobie sprawę ile go już nie widziałam. Dlaczego ? Przecież go tylko lubię! Może jest przystojny, ale nie w moim typie. Jest pełen tajemnic. Niestety musiałam się ocknąć z mojego fantazjowania o szarookim brunecie, gdyż moja komórka zadzwoniła, świadcząc o nowym sms.
*Louis*
"Cześć, maleńka ! Jakie plany na wieczór ?"
Moje serce zatrzepotało na myśl o randce z nim.
"Hm.. Na razie żadne ale zapowiada się ciekawie. ;)"
"Na pewno będzie. Wesołe miasteczko, wpadnę wieczorem ! c;"
Och. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pędem ruszyłam do szafy, by coś z niej wygrzebać. Dobrze, że robiłyśmy ostatnio zakupy z Lucy !
***
Siedziałam jak na szpilkach w oczekiwaniu na Louis'a. Byłam lekko poddenerwowana tym, że to może być randka. W końcu... Nie, nie to zwykłe spotkanie dwojga przyjaciół. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi, dlatego tam pognałam i otworzyłam je.
-Witaj, Amber. - Uśmiechnął się szelmowsko, z rękami w kieszeniach. Och, boże wyglądał tak perfekcyjnie.
-Cześć, Louis. - Uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam torebkę, wychodząc.
-Jak minęły Ci ostatnie dni ? - Otworzył dla mnie drzwi swojego samochodu, wiec wsiadłam do niego.
-Nie ciekawie, praca, dom, praca dom. - Westchnęłam, obserwując chłopaka gdy siada na swoim miejscu. - A tobie ?
-W sumie całkiem spoko. - Wzruszył ramionami. Miałam ogromną ochotę przeczesać jego włosy palcami, ale się cofnęłam. Całą drogę w sumie nie wiele rozmawialiśmy, ale za to śmialiśmy się wiele z piosenek, które śpiewaliśmy. Na miejscu Lou zachował się jak mężczyzna, pomagając mi niezgrabnie wyjść z samochodu. Jak on to robi, że wszystko wychodzi mu idealnie ?! Gdy chwycił moją dłoń poczułam podskórne iskry na jego dotyk. Podziękowałam, czując się niepewnie przez to, że nadal trzymał mą dłoń ale szczerze nie miałam nic przeciwko. Kilka pierwszych atrakcji minęło nam na śmiechu, rozmowach i lekkim strachu. Podjadaliśmy wspólnie watę i ogółem naprawdę dobrze się bawiłam. Tommo nawet dla mnie wygrał pluszową zabawkę ! Ta panda jest słodziutka. Zabawne było jak zgubiliśmy się w domu strachu, w labiryncie ! Louis musiał mnie nieść, gdyż byłam tak przerażona, ze ledwo chodziłam. Było całkiem zabawnie. Następną aktrakcją był tunel zakochanych.
-Chodźmy się pośmiać z tego różu w tunelu zakochanych ! - Entuzjastycznie wskazałam na tunel zakochanych. Louis zgodził się przystać na moją propozycję i już chwilę później siedzieliśmy w łódce.
-Ło kurwa, już sie boję. - Louis wystawił język, na co się zaśmiałam. Gdy ruszyliśmy nabijaliśmy się z wielu rzeczy.
-Boże, obroń mnie pando przed tym różem ! - Pisnął zabawnie Louis, tuląc moją pandę. Brzuch mnie bolał od ciągłego śmiechu, choć w głębi było mi smutno bo liczyłam, że do czegość dojdzie. Nie ! Stanowczo za szybko się zakochiwałam. Ostatnią atrakcją na jaką się zdecydowaliśmy była budka ze zdjęciami.
-Możesz usiąść na moich kolanach. - Chłopak uniósł kącik ust, na co zachichotałam i usiadłam na jego kolanach, lecz byłam lekko speszona. Do pierwszego zdjęcia nasze miny rozwalały. Louis zrobił zeza, uśmiechając się zaś ja zrobiłam znak pokoju, wystawiając język i przymykając jedno oko. Do kolejnego zdjęcia uśmiechnęliśmy się do siebie szeroko, zaś do 3 zdjęcia przywarłam ustami do policzka chłopaka, śmiejąc się. Na ostatnim zdjęciu zrobiłam dzióbek, zamykając oczy. Czekałam aż usłyszę znajomy mi dźwięk, ale zanim to nastało poczułam usta chłopaka na moich. Stado motyli w moim brzuchu gwałtownie się obudziło. Nie był to do końca pocałunek, jak stykanie się ustami ale i tak poczułam lekki róż na policzkach. Chłopak się oderwał, a ja nie mogłam opanować ścisku żołądka. Wstałam, wychodząc i lekko się zachwiałam, gdy brałam głęboki wdech.
-No to zobaczmy zdjęcia ! - Rzucił radośnie chłopak, biorąc 2 klisze ze zdjęciami. Jedną podał mi, a ja wprost nie mogłam napatrzeć się na ostatnie zdjęcie. Nieświadomie przygryzłam wargę.
-Nie przygryzaj jej... - Powiedział nisko Louis i uwolnił wargę spomiędzy moich zębów. Do domu wróciliśmy w kapitalnych humorach. Jeszcze przed drzwiami Louis pocałował mój policzek, życząc mi miłej nocy. Gdy weszłam do domu, oparłam się o drzwi, zjeżdżając w dół. Ten wieczór był początkiem. Czułam to. Oboje czuliśmy.

_____________________________________________________________

Witamy wszystkich ponownie ! ;) Ech, coś średnio nam idzie ale poczatki są najgorsze, prawda ? Niestety koniec semestru i czasu nie ma za wiele. Taki krótki rozdział na dziś, ale w sumie coś się dzieje. Ostatni rozdział był znacznie dłuższy, dlatego ten już nie jest. c;
Luv ya !
Marycha&Żulietta. x

2 komentarze:

  1. Rozdział krótki, ale fajny. Zazdroszczę głównej bohaterce adoratora- jeśli tak go mogę nazwać, ma w sobie cos z dziecka , nie każdy ma chęci na dziecinne zabawy (niestety cos o tym wiem)
    oby ich uczucie zakwitło. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wkurza mnie że jeszcze nie pojawił się nowy rozdział :(
    jak dalej tak będzie, to coraz mniej osób będzie chciało wchodzić na tego bloga, a przecież może być na prawdę ciekawie

    OdpowiedzUsuń